Potem pomyślała o znaku ołówka na diagramie.
Mała linia.
Cicha korekta.
Rzecz, która zmieniła wszystko.
W Wright Industrial sala szkoleniowa wypełniła się dziesięcioma pracownikami z jej pierwszego rocznika.
Paige siedziała w pierwszym rzędzie, mocno zaciskając dłonie.
Felicia stała z przodu ze stosem certyfikatów.
Nie lubiła ceremonii.
Ale podobało jej się znaczenie tej ceremonii.
Odchrząknęła.
„Chcę coś powiedzieć” – zaczęła Felicia.
W pokoju zapadła cisza.
Felicia spojrzała na ich twarze.
Widziała w nich siebie.
„Nie musisz być głośna, żeby coś znaczyło” – powiedziała Felicia. „Ale musisz przestać traktować swoje pomysły jak coś jednorazowego. Nie są. I ty też nie jesteś”.
Oczy Paige zabłysły.
Felicia rozdawała certyfikaty jeden po drugim, wyraźnie wymieniając imiona.
Ben.
Zofia.
Paige.
Kiedy wypowiedziała imię Paige, Paige wstała i drżącymi rękami wzięła papier.
Paige szepnęła: „Dziękuję”.
Felicię ścisnęło gardło.
„Ty wykonałaś swoją pracę” – szepnęła Felicia.
Po ceremonii w drzwiach pojawił się Holt.
Poczekał, aż Felicia skończy rozmawiać z ludźmi.
Potem podszedł.
„Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy” – powiedział cicho Holt.
Felicia mrugnęła. „Pamiętałaś”.
Holt skinął głową. „Tak.”
Felicia przełknęła ślinę. „Nie wiem, co o tym myśleć”.
Wyraz twarzy Holta był spokojny. „W porządku”.
Felicia powoli wypuściła powietrze. „Nie boli tak samo”.
Holt skinął głową. „Dobrze.”
Felicia spojrzała na niego. „Nadal wstaję wcześnie.”
Usta Holta drgnęły. „Ja też”.
Stali w cichej sali treningowej, światło słoneczne padało na podłogę.